Tak obrazowo można ująć problem - mózg, którego możliwości
intelektualne są przeważnie powyżej przeciętnej, przy jednocześnie
znacznie zaniżonych zdolnościach kontroli emocji i uwagi. Tak jak
napisałam w poprzednim poście zaburzenie wynika z przyczyn biologicznych - ważne obszary mózgu mają zbyt malo przekaźników, są również
mniejsze i wolniej się rozwijają niż powinny. Dlatego regułą jest, że
dzieci cierpiące z powodu adhd, czy innych zaburzeń uwagi, mimo tego że intelektualnie są bardzo rozwinięte, emocjonalnie
są średnio 3 lata za rówieśnikami. Kto ma takie dziecko z pewnością
teraz pokiwa głową :)
Ja też to widziałam - pamiętam, że już
przy pierwszych próbach szukania pomocy, kiedy opowiadałam co jest nie
tak mówiłam, że on sprawia wrażenie takiego rozwiniętego, mądrego,
dojrzałego jeśli się go słucha, ale społecznie zachowuje się, jakby był
dużo młodszy.
Objawy trudno jednak generalizować - u każdego
dziecka może to wyglądać inaczej, może to się również zmieniać z wiekiem
(na szczęście albo i nie).
W początkowym okresie na pierwszy plan wysuwa się impulsywność.
To
co u nas było szczególnie dokuczliwe to całkowita nieakceptacja
konkurencji. Dopóki na scenie był Addik i audytorium wszystko było ok, Kiedy
jednak pojawiała się JAKAKOLWIEK konkurencja w otoczeniu - katastrofa
była gotowa.Konkurencją mogła być inna osoba - i nie było to
zależne od danej osoby, a od sytuacji - jeśli byłam ja i on wówczas
sąsiadka, która przyszła pożyczyć jajko, była tolerowana z racji
zaskoczenia przez akurat tyle czasu, ile zajęło otwarcie i zamknięcie
lodówki - potencjalna groźba pogaduszek była duszona w zalążku jakimś
wybrykiem.
Konkurencją bywałam ja, jeśli akurat w czasie zabawy z babcią
wymyśliłam sobie obiad. O spokojnym porozmawianiu z gościem czy przez
telefon mogłam tylko pomarzyć. Mały potrzebował 100% uwagi i z tym nie
było dyskusji. Podobnie niecierpliwość - słowa "musimy poczekać na naszą kolej", "jak on wyjdzie to wtedy my"
"zaraz", równie dobrze mogły by paść po chińsku lub wcale nie paść
Kolejna rzecz, która jakoś szczególnie mi
utkwiła w pamięci to nieumiejetnośc powstrzymania się przez -
mówieniem -
nie tylko gadaczka non stop, ale też wyklepywanie wszystkiego co
usłyszał - nawet jeśli usłyszał i wiedział, że nie powinien tego
usłyszeć, czy wtedy kiedy wręcz mu się powiedziało - to tajemnica/
niespodzianka nikomu nie mów. Po prostu klepał i już - reflektując się
jak już było za późno. Nawet co niektórzy mówili - jak chcesz, żeby się
wszyscy dowiedzieli, powiedz Addikowi, że ma nikomu nie mówić.
Inna
odmiana - walenie słowami między oczy "mamo dlaczego ta pani ma taką
brzydką twarz?" "to twoja mama? myślałem, że babcia, bo taka stara"
"śmierdzą ci nogi" "dlaczego nie masz męża? bo jesteś gruba czy nikt cię
nie chce?"- przerywanie rozmowy (to było szczególnie trudne do zniesienia i rzadko kiedy udawało mi się wytrwać w spokoju)
Wraz z wiekiem na pierwszy plan wysunęły się
wybuchy agresji - bardzo częste, bardzo nieprzewidywalne, chwilami
niebezpieczne np. atak widelcem w czasie obiadu, bo spadł kawałek
kotleta, rzucanie przedmiotami z równie błahego powodu, czy
zdewastowanie zabawki, bo ktoś coś nie tak powiedział/zrobił. Agresja
była tez w zabawach, w rozmowach - taki mały tyran - ma być tak, jak ja
chcę i koniec. TU - TERAZ - TAK! Popychanie, kopanie, dokuczanie, szarpanie, zabieranie zabawek itp. i
wyjaśnienia "ale my tak na żarty" - oczywiście "my" w tym przypadku było
nadużyciem.
Wiem, że większość tych zachowań mogłoby być uznanych za
standardowe dla dzieci lub za oczywiste błędy wychowawcze. To zresztą
usłyszałam na pierwszej wizycie u lekarza. Mimo, że miałam starsze
dziecko, wobec którego stosowałam takie same metody wychowawcze
osiągając zamierzony efekt, mimo, że czułam, że to jednak coś głębiej
jest przyczyną - poszłam do szkoły dla rodziców. Żeby się upewnić, że to
co robię robię dobrze - nauczyło mnie to bardzo dużo, zmieniło
postrzeganie pewnych problemów, poprawiło i tak dobre relacje ze
starszym synem, ale wobec młodszego pomogło prawie nic... Spokojne
tłumaczenie, skupienie na uczuciach nie zachowaniu, prośby negocjacje
konsekwencje kary... nic - po prostu nic nie działało. Chwilę po
"przepracowaniu" problemu ta sama sytuacja powtarzała się. I tak raz po raz. To
co zauważyłam dopiero później, frustrację i złość u Addika
wywoływały wcale nie konsekwencje, które musiał ponosić tylko poczucie
bezradności wobec samego siebie. Tylko, że wtedy mu jeszcze dokładałam
do tego bagażu mówiąc np "wiesz że źle robisz, a robisz?" "przepraszasz, a
za chwilę znowu to zrobisz - to co mi po tych przeprosinach?". Ile razy
usłyszał i ode mnie i od innych, że jest nienormalny, świrnięty,
psychiczny....
Szkoda tych lat... naprawdę szkoda.