sobota, 27 czerwca 2015

Silnik ferrari hamulce z roweru

Tak obrazowo można ująć problem - mózg, którego możliwości intelektualne są przeważnie powyżej przeciętnej, przy jednocześnie znacznie zaniżonych zdolnościach kontroli emocji i uwagi. Tak jak napisałam w poprzednim poście zaburzenie wynika z przyczyn biologicznych  - ważne obszary mózgu mają zbyt malo przekaźników, są również mniejsze i wolniej się rozwijają niż powinny. Dlatego regułą jest, że dzieci cierpiące z powodu adhd, czy innych zaburzeń uwagi, mimo tego że intelektualnie są bardzo rozwinięte, emocjonalnie są średnio 3 lata za rówieśnikami. Kto ma takie dziecko z pewnością teraz pokiwa głową :)
Ja też to widziałam - pamiętam, że już przy pierwszych próbach szukania pomocy, kiedy opowiadałam co jest nie tak mówiłam, że on sprawia wrażenie takiego rozwiniętego, mądrego, dojrzałego jeśli się go słucha, ale społecznie zachowuje się, jakby był dużo młodszy.
Objawy trudno jednak generalizować - u każdego dziecka może to wyglądać inaczej, może to się również zmieniać z wiekiem (na szczęście albo i nie).
W początkowym okresie na pierwszy plan wysuwa się impulsywność.
To co u nas było szczególnie dokuczliwe to całkowita nieakceptacja konkurencji. Dopóki na scenie był Addik i audytorium wszystko było ok, Kiedy jednak pojawiała się JAKAKOLWIEK konkurencja w otoczeniu - katastrofa była gotowa.Konkurencją mogła być inna osoba - i nie było to zależne od danej osoby, a od sytuacji - jeśli byłam ja i on wówczas sąsiadka, która przyszła pożyczyć jajko, była tolerowana z racji zaskoczenia przez akurat tyle czasu, ile zajęło otwarcie i zamknięcie lodówki - potencjalna groźba pogaduszek była duszona w zalążku jakimś wybrykiem.
Konkurencją bywałam ja, jeśli akurat w czasie zabawy z babcią wymyśliłam sobie obiad. O spokojnym porozmawianiu z gościem czy przez telefon mogłam tylko pomarzyć. Mały potrzebował 100% uwagi i z tym nie było dyskusji. Podobnie niecierpliwość - słowa "musimy poczekać na naszą kolej", "jak on wyjdzie to wtedy my" "zaraz", równie dobrze mogły by paść po chińsku lub wcale nie paść
Kolejna rzecz, która jakoś szczególnie mi utkwiła w pamięci to nieumiejetnośc powstrzymania się przez - mówieniem - nie tylko gadaczka non stop, ale też wyklepywanie wszystkiego co usłyszał - nawet jeśli usłyszał i wiedział, że nie powinien tego usłyszeć, czy wtedy kiedy wręcz mu się powiedziało - to tajemnica/ niespodzianka  nikomu nie mów. Po prostu klepał i już - reflektując się jak już było za późno. Nawet co niektórzy mówili - jak chcesz, żeby się wszyscy dowiedzieli, powiedz Addikowi, że ma nikomu nie mówić. 
Inna odmiana -  walenie słowami między oczy "mamo dlaczego ta pani ma taką brzydką twarz?"  "to twoja mama? myślałem, że babcia, bo taka stara" "śmierdzą ci nogi" "dlaczego nie masz męża? bo jesteś gruba czy nikt cię nie chce?"- przerywanie rozmowy (to było szczególnie trudne do zniesienia i rzadko kiedy udawało mi się wytrwać w spokoju)
Wraz z wiekiem na pierwszy plan wysunęły się wybuchy agresji - bardzo częste, bardzo nieprzewidywalne, chwilami niebezpieczne np. atak widelcem w czasie obiadu, bo spadł kawałek kotleta, rzucanie przedmiotami z równie błahego powodu, czy zdewastowanie zabawki, bo ktoś coś nie tak powiedział/zrobił. Agresja była tez w zabawach, w rozmowach - taki mały tyran - ma być tak, jak ja chcę i koniec. TU - TERAZ - TAK! Popychanie, kopanie, dokuczanie, szarpanie, zabieranie zabawek  itp. i wyjaśnienia "ale my tak na żarty" - oczywiście "my" w tym przypadku było nadużyciem.

Wiem, że większość tych zachowań mogłoby być uznanych za standardowe dla dzieci lub za oczywiste błędy wychowawcze. To zresztą usłyszałam na pierwszej wizycie u lekarza. Mimo, że miałam starsze dziecko, wobec którego stosowałam takie same metody wychowawcze osiągając zamierzony efekt, mimo, że czułam, że to jednak coś głębiej jest przyczyną - poszłam do szkoły dla rodziców.  Żeby się upewnić, że to co robię robię dobrze - nauczyło mnie to bardzo dużo, zmieniło postrzeganie pewnych problemów, poprawiło i tak dobre relacje ze starszym synem, ale wobec młodszego pomogło prawie nic...    Spokojne tłumaczenie, skupienie na uczuciach nie zachowaniu, prośby negocjacje konsekwencje kary... nic - po prostu nic nie działało. Chwilę po "przepracowaniu" problemu ta sama sytuacja powtarzała się. I tak raz po raz. To co zauważyłam dopiero później, frustrację i złość u Addika wywoływały wcale nie konsekwencje, które musiał ponosić tylko poczucie bezradności wobec samego siebie. Tylko, że wtedy mu jeszcze dokładałam do tego bagażu  mówiąc np "wiesz że źle robisz, a robisz?" "przepraszasz, a za chwilę znowu to zrobisz - to co mi po tych przeprosinach?". Ile razy usłyszał i ode mnie i od innych, że jest nienormalny, świrnięty, psychiczny.... 
Szkoda tych lat... naprawdę szkoda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz