wtorek, 14 lipca 2015

Mity o Adhd i czego nie lepiej nie mówić rodzicom Addika

Mimo tego, że są żelazne dowody medyczne na to, że jest to zaburzenie neurobiologiczne, wciąż przez wielu, jeśli nie większość, jest uważane za bezradność rodziców lub ewentualnie za dużo telewizji i komputera albo po prostu jako usprawiedliwienie błędów wychowawczych i braku dyscypliny. 

Poniżej przykłady najczęściej słyszanych przez rodziców addików komentarzy - które wobec ogromu wysiłku wkładanego w wychowywanie takich dzieci jest co najmniej frustrujące i mity, z powodu których te słowa padają:

1. nigdy bym nie pozwolił swojemu dziecku tak się zachowywać, ten dzieciak robi z tobą co chce. Trzeba przykręcić dyscyplinę, a nie przymykać oko i na wszystko pozwalać.

Adhd jest nie jest wymówką do błędów wychowawczych - jest zaburzeniem neurobiologicznym, którego efektem są poważne zaburzenia zachowania. Szczególnie przykre są takie stwierdzenia słyszane od osób które znają dziecko i same próbują bezskutecznie "coś z tym zrobić" niepowodzenie kwitując oczywiście tym że to moja wina.
Tu standardowe metody wychowawcze nie działają i nie można porównywać dzieci zdrowych z addikami. Nie oczekujemy przecież od krótkowidza, że skoro ma oczy będzie widział tak samo dobrze jak ktoś ze zdrowym wzorkiem, ani nie mamy pretensji do od osoby sparaliżowanej, że nie chodzi mimo, że nogi ma.

2. nie przejmuj się - wyrośnie z tego
Na poczatku pewnie każdy ma taką nadzieję. Ale to nie jest etap rozwojowy. Próba przeczekania raczej pogorszy sytuację, nic nierobienie albo traktowanie jakby problem nie istniał, też raczej wiele dobrego nie przyniesie. 2/3 addików zmaga się z problemem również w wieku dorosłym. Pozostała 1/3 była zdiagnozowana i odpowiednio "prowadzona". 

3. on po prostu specjalnie szuka problemów 

Nie szuka - przeważnie walczy sam ze sobą, żeby usiedzieć w spokoju, nie wydrzeć paszczy niepytany, czy skupić się na zadaniu do wykonania. Często, działając spontanicznie faktycznie robi coś głupiego, ale przeważnie intencje miał dobre. Karanie w takich przypadkach (nawet tylko słowne) daje efekt zupełnie odwrotny. Podcina skrzydła i odbiera wiarę w siebie.
Tu kolejny przykład, który mi mocno utknął w pamięci - przykład jednocześnie spontaniczności i tego jak można słowami zniszczyć -  zima jak nie wiem, śniegu nawalilo z pół metra, a mały wtedy addik raniutko po cichu wstał ubrał się i poszedł odśnieżyć podjazd, żeby dziadek miał niespodziankę. A dziadek wyszedł, popatrzył i... ochrzanił go niemiłosiernie, że od dołu szedł i co odgarnął to udeptal i teraz ślisko....Mina addika bezcenna - w negatywnym znaczeniu - nawet nie chcę myśleć jak się poczuł wtedy...dziadek chwilę potem się zreflektował, ale co powiedział to powiedział... Apropos dziadka tak czasem myślę czy i on gdzieś w genach tego adhd nie ma?

5. nie przesadzaj - żywy dzieciak i tyle 
no nie tylko... o ile nadruchliwośc dość łatwo rzuca się w oczy, to już impulsywność i działanie "niechcąco", o ile zostanie zauważone to jest odbierane przeważnie jako złe wychowanie. 

6. za moich czasów nie było adhd - takiego zachowania się oduczało porządnym laniem

to tak jak z nowotworami - ich wcale nie jest jakoś super więcej niż dawniej - poprawiła się wykrywalność. A wiele dorosłych osób, niezdiagnozowanych dziś ma łatkę lenia, bezradnego życiowo a czasem nawet bandziora czy "psychola". 
A odnośnie kar zwłaszcza cielesnych to jak wspominałam  - efekt przeważnie odwrotny. Ja z przekonania jestem przeciwna biciu i jest to dla mnie przejaw bezradności rodzica, Zdarzyło mi się raz, nie ukrywam, że pod presją otoczenia (co nie zmienia faktu, że wolałabym to wymazać z życiorysu) i addik oberwał. Nie pamiętam okoliczności, ale to bylo jeszcze grubo przed odkryciem przyczyny i naprawdę to był okres ciężkich walk o wszystko, wieczne awantury, krzyki itp. Na pewno był problem z zagonieniem do lekcji, bo w moim pokoju było dużo ciekawiej - znajomi i okazja do "popisówki". W kazdym razie burza się rozpętała, próba sił, ostrzeżenia jedno drugie - efekt zerowy - pas poleciał,  Addik nawet ni mrugnął. Lekcji też nie zrobił. Ja się czułam fatalnie, on się czuł fatalnie i mimo, że go przeprosiłam (czym oczywiście zasłużyłam na mega minus otoczenia) dalej to we mnie siedzi. a jakiś czas potem po kolejnej awanturze, kiedy wykrzyczał mi że jestem najgorszą matką na świecie i nienawidzi naszej rodziny i by wolał iść do domu dziecka zapytałam, co by chciał w niej zmienić, zanim się zastanowił powiedział żebyś już nigdy więcej mnie nie uderzyła...

7. je za dużo słodyczy
to taka półprawda - bo cukier i inne świństwa dodawane do nich mogą nasilać objawy adhd. W taki sam sposób jak działa na zdrowe dzieci i pewnie na większość dorosłych - kto z nas nie sięgnął po batona w czasie ciężkiego dnia w pracy czy po czekoladę na poprawę humoru?.
Jednak na przyczynę adhd wpływu niestety nie ma i choćby wyeliminować cukier zupełnie, to w kwestii samego adhd na wiele się to nie zda. Tym niemniej jestem jednak zwolenniczką ograniczania spożycia słodyczy.

8. on się po prostu musi wyszaleć 

mój Addik jak pewnie większość addików się nie męczy,  częściej biega niż chodzi, po 6 lekcjach w szkole, godzinie na boisku, 2 godzinnym treningu, na który i z którego jedzie na rowerze, wpada do domu, rzuca rzeczy i znów leci na boisko. I wcale nie jest wykończony jak wraca do domu.
Nadmiar energii nie jest przyczyną - jest objawem.

A na koniec traktowanie podawania dzieciom leków, jako wygodnictwo.

To jest choroba, a choroby powinno się leczyć. Na naszym przykładzie widać, że nie jest to pierwsza deska ratunku. I wbrew temu co większość uważa nie są to leki uspokajające - najczęściej są to leki, które u zdrowej osoby wywołałyby efekt pobudzający - działają na zasadzie wyłapywania zwrotnego tego przekaźnika, którego brakuje i wykorzystywanie go ponownie - w skrócie mówiąc doprowadzają addika do "normy"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz