Dotychczas spędzaliśmy wakacje w górach i nie ukrywam, że to był ten fragment roku kiedy myślałam głównie o sobie i ładowaniu baterii. Góry to moja bajka... dla Addika z tych wypraw najbardziej atrakcyjny był dojazd i okoliczne atrakcje typu gokarty czy park linowy. Góry to przecież nudy - łażenie tylko po to żeby zobaczyć wszystko z góry (no dobra widok był ok, ale żeby tyle iść?).
Dlatego zwykle było to wyzwanie żeby i wilk był syty i owca cała. I zwykle wymagało kompromisu - czyli każdy musiał w czymś ustąpić. Oczywiście Addik robił to okazując dużo mniej wyrozumiałości - ale robił.
Tym razem kompromis był nieco mniej kompromisowy. Splot różnych okoliczności sprawił, że na góry nie mogliśmy sobie pozwolić, więc tydzień spędziliśmy w dość nietypowym wakacyjnym miejscu - w Warszawie. Dla Addika w sumie pierwszy raz, dla mnie w pierwszy taki czysto rozrywkowy wyjazd.
Tydzień bardzo intensywny, ale o dziwo bez jakichś negatywnych objawów, bez wybuchów, bez fochów i myślę, że duża w tym zasługa tego, że inaczej byłam nastawiona. A i Addik chyba z większą świadomością swoich uczuć inaczej do tego podchodził co nim targało. A emocji i wrażeń nie brakowało:
-było kilka pierwszych razów - podróż pociągiem, metro, tramwaj.
-były miejsca widywane dotychczas w telewizji - sejm, pałac kultury, stadiony,
były widoki i lokalne atrakcje
No i oczywiście nie mogło zabraknąć elementu z ukochanego serialu.
I zabawna sytuacja - po paru godzinach chodzenia doczłapaliśmy się wreszcie do sejmu a Addik stwierdził, że to nie tu.... No sejm stoi jak wół a on - nie tu... Co się okazało? Głównym celem wycieczki do sejmu był parking, na którym nakręcili parę scen do Rancza :))))
I cicha nadzieja, że może coś jeszcze będą kręcić...
Niestety ani parkingu ani ekipy nie znaleźliśmy - udało nam się za to zwiedzić wnętrze budynku.
Ogólnie fajna wycieczka, mimo, że baterii naładować mi się nie udało ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz