poniedziałek, 7 września 2015

Przetrwać szkołę - odrabianie lekcji

Nowy rok szkolny właśnie ruszył – póki co są i chęci i zapał, a odrabianie lekcji jest jakąś atrakcją. Jednak doświadczenie uczy, że taki stan nie potrwa długo. U nas zwykle mija po pierwszej „porażce”, gorszej ocenie, czy pracy, która wydaje się nie do zrobienia.
Co roku planujemy sobie, że tym razem się lepiej zorganizujemy, będziemy systematyczni itp. i choć co roku jest lepiej, to jednak daleko do ideału. Nie przypadkiem piszę „my”, bo tak samo jak Addik, ja również sobie robię postanowienia, wymyślam systemy, ale z konsekwentną ich realizacją już gorzej.
Najtrudniej przychodzi nam systematyczność – odrobienie lekcji jakoś idzie, ale powtarzanie materiału po każdej lekcji, żeby przed klasówką tylko powtórzyć całość już nam nie wychodzi. I potem dzień przed - wiadomo – jazda na całego – połowa przeznaczonego na naukę czasu mija na awanturach, dyskusjach i innych takich… W tym roku planuję wdrożyć robienie notatek po każdej lekcji, żeby potem do czytania było mniej.

Teraz znając już wroga trochę można zmodyfikowac działania -  teorię sobie przyswoiłam - na część rzeczy wpadłam sama, część jest nadal wyzwaniem. Ale to co udało nam się wdrożyć działa, więc zakładam, że cały plan jest skuteczny. 
Zacząć trzeba od przypomnienia sobie, że z adhd wiąże się spory problem z organizacją, a to powoduje całkiem spory stres. Odrabianie lekcji wymaga po pierwsze zapisania sobie co jest zadane, pamiętania na kiedy trzeba to zrobić, zrobienia tego, zabrania pracy do szkoły. Niby proste, a nieproste. Wydaje się że jedyną drogą do ogarnięcia tego w obliczu problemów z zapamiętywaniem, koncentracją i organizacją jest wyrobienie odpowiednich nawyków. A aby coś się stało nawykiem, trzeba to powtarzać wielokrotnie. 
Zatem tu leży nasz pierwszy cel – systematyczność.

Plan wygląda tak

1. angażujemy do pomocy nauczycieli – zapisanie co jest zadane jest już dla Addika zadaniem samym w sobie – poprośmy nauczyciela, aby ułatwił jego wykonanie – niech zapisze na tablicy co jest zadane, niech wyraźnie poleci zapisanie zadania w zeszycie, niech poprosi dziecko o głośne przeczytanie tego co zapisało, albo sam sprawdzi notatkę.
2. dziecko również powinno samo o to zadbać – przed wyjściem z klasy sprawdzam czy zapisałem pracę domową, potrzebne na następną lekcję materiały (plastyka i technika – nasze zmory – tydzień pomiędzy lekcjami to jak wieczność – nie zapisane – zapomniane - ilość minusów za „nieprzygotowanie” … bez komentarza)
3. wdrażamy domową rutynę  - ustalamy razem z dzieckiem czas na naukę – najlepiej żeby to była ta sama pora codziennie – podobno najbardziej optymalne jest kiedy po powrocie ze szkoły damy dziecku coś do zjedzenia, i kilkanaście minut oddechu, ale podejrzewam, że to kwestia dość indywidualna – jedno dziecko lepiej poradzi sobie pracując z rozpędu, inne potrzebuje dłuższego odpoczynku. No i w naszych realiach często dziecko wymaga obecności rodzica, chodzi na zajęcia dodatkowe...
Moim zdaniem najtrudniejszy punkt z całego planu.
4. organizujemy miejsce do nauki – to w zasadzie oczywiste – spokojne, wygodne, z wszystkim co potrzebne w zasięgu, ale nie na tyle blisko, żeby rozpraszało. Wyłączamy rozpraszacze zwłaszcza wzrokowe – czyli nie ma telewizji, telefonu, komputera.  Tu jednak ważna kwestia – wiele dzieci z adhd ma problem ze skupieniem się w ciszy. Jeśli tak jest pozwólmy na tzw “biały hałas” – coś co nie będzie przyciągało uwagi  np. muzykę bez słów - relaksacyjną, instrumentalną
5. bądźmy trenerem organizacji – przejrzyjmy z dzieckiem co jest zadane, podzielmy zadania na części, ustalmy kolejność ich wykonywania, sprawdzajmy każde z osobna . Dobrze, żeby poszczególne bloki nie wymagały więcej niż 20 minut na realizację. Dłuższy okres może być nieosiągalny. Dużo łatwiej zmierzyć się pięć razy z małym zadankiem, niż zasiąść raz do kobyły.  
Ponieważ w naszym przypadku wspólna praca jest możliwa dopiero ok 17, a jednocześnie Addik część zadań robi z ochotą sam, wymyśliłam taki sposób:  zanim zacznie odrabiać lekcje ma przygotować listę prac domowych. Po wykonaniu i sprawdzeniu będziemy je wykreślać. Tak jak ja w pracy J.
6. pomagamy zacząć – u nas często odrabianie lekcji kończy się telefonem – mamo nie wiem o co chodzim poczekam aż wrócisz. Wcześniej nalegałam, żeby spróbował sam, ale to zwykle kończyło się fochem (teraz już wiem dlaczego).  Czasem przeczytanie ze zrozumieniem dwuzdaniowego polecenia to za dużo. Czasem przeczytanie polecenia to za dużo;) Ale na szczęście wystarczy przeczytać to razem, wyjaśnić o co chodzi,  na czym się skupić i dalej „aaaaa to już wiem”. Ważne tylko żeby nie robić czegoś za dziecko, tylko pokazać mu jak. Nie zaszkodzi być w pobliżu w razie problemu. Addik bardzo lubi jak siedzę w jego pokoju i „coś sobie robię”.
7. Minutnik i przerwy – kiedyś próbowaliśmy, przy czytaniu lektury – ale jakoś tak mi się kojarzy, że większość czasu zajmowało wówczas sprawdzanie, ile jeszcze do końca;) Niemniej jednak narzędzie warte przetestowania – ustalamy np 10 minutowy blok pracy, po którym będzie przerwa – najczęściej jeśli zadanie nie jest skończone, dziecko pracuje dalej, do końca.
Ustalamy, że po wykonaniu poszczególnych bloków (zadanie z listy,  ustalony czas), będzie krótka przerwa 2-3 minuty – na siku, picie, skakanie, przysiady – jakiś ruch, który rozładuje napięcie generowane przez konieczność skupienia i pozwoli od nowa się skoncentrować.  Kiedy dziecko rozprasza się już w czasie pracy, zróbmy mikroprzerwę np. chwaląc to, co już zrobił i zachęcając do dalszej pracy – takie delikatne przywołanie do porządku, poprzedzone pozytywnym komunikatem.
8. nagradzajmy wysiłek – wystarczy słowna pochwała, ale taka prawdziwie nagradzająca włożoną pracę. „widzę, że postarałeś się, żeby pismo było staranne i pilnowałeś ogonków w ę i ą” ucieszy dużo bardziej, niż puste „super”.
10. staramy się, żeby praca domowa w odpowiednim czasie trafiła do nauczyciela. Na to przyznaję nie mam pomysłu – a nie zliczę ile razy Addik, naprawdę się napracował nad jakimś zadaniem i zwyczajnie zapomniał go zabrać do szkoły.
11. planujemy zadania długoterminowe – kolejna nasza zmora – lektury.  Mimo przekazanego z mlekiem, genami i czym tam jeszcze zamiłowania do książek, mimo tego, że w naszym  domu książki były czytane dzieciom i są czytane nadal, mimo zachęcania, samodzielne czytanie po prostu nie wychodzi… trochę niby rozumiem, bo sama jeśli mi co kilka minut ktoś przerywa tracę chęć, ale z drugiej strony co bardziej może nauczyć skupienia? No nie wiem – w każdym razie z bólem wewnętrznym póki co kupuję mu streszczenia, wychodząc z założenia, że lepiej żeby, przeczytał mniej i był w stanie uczestniczyć w lekcjach, niż narażać na złe oceny z testu znajomości lektury, pracy pisemnej, i pracy na lekcji….
Myślę nad tym, żeby może czytał na głos? Jedną stronę, on drugą ja?
Może ktoś ma na to jakies pomysły i zechce się podzielić?

W każdym razie życzę powodzenia i przetrwania we względnym spokoju kolejnego roku szkolnego sobie i innym rodzicom addików.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz